Co czuje ojciec podczas porodu czyli …let’s get ready to rumble!
Wrzuciłem pytanie w Google – co czuje ojciec podczas porodu? Znalazłem jedną stronę z krótkimi wypowiedziami ojców, ale nie znalazłem niczego ciekawego, tylko radość, duma, lęk i kilka innych podstawowych emocji. Rzecz w tym jednak, nie co ale jak się odczuwa.
Nie potrafię krok po kroku przytoczyć, co się działo i co czułem. Właściwie to nudzą mnie te wszystkie relacje minuta po minucie . Na wszystkie pytania o poród odsyłam do M. Kobiety o porodach potrafią rozmawiać godzinami – mężczyźni nie. Kropka.
Poród, którego doświadczyłem z M., można porównać do słynnej walki Foremana z Alim z 1974. Szumne zapowiedzi, straszenie opowieściami o tym, co się wydarzy lub wydarzyć może, mocny początek i dramatyczny przebieg. Jednak, to co najważniejsze w „The Rumble In the Jungle”, bez czego opis byłby niepełny jak „czegoś ćwierć albo pół”, to ten kluczowy moment – knock-down z ósmej rundy gdy Ali rzucił Foremana na deski. Mój knock-down nastąpił w momencie, gdy wziąłem Olkę na ręce.
Po dziewięciu miesiącach ciąży, ponad dwudziestu godzinach porodu, wydawało mi się, że wiem czego się spodziewać. Gdy jednak podają mi Olkę to odpływam; wypełnia mnie uczucie, którego nazwać nie jestem w stanie – stoję w sali porodowej z moją własną córką na rękach, oderwany od czasu i miejsca, płaczę i przeżywam coś, czego nie przeżywałem wcześniej, coś co rozsadza mnie w najczulszej cząstce serca. Nadal to pamiętam, to uczucie gdy niemal się rozpadałem.
Trwało to chwilę, położyłem Olkę na wadze i oddałem w ręce lekarza. Tkwiłbym nadal w tym poczuciu otępiającego szczęścia gdyby nie propozycja zrobienia Olce zdjęcia. Stałem nad Nią i nie widziałem czemu nie mogę zwolnić migawki aż dostrzegłem komunikat na czerwono – „Nie rozpoznano twarzy”. Po chwili dotarło do mnie co się dzieje, wyłączyłem kretyński tryb w aparacie i dopiero wtedy otrzeźwiałem.
Gdy wracałem ze szpitala do domu, była godzina do wschodu słońca a ja jechałem powoli, nie spiesząc się, napawając uczuciem szczęścia i dumy.
Post scriptum: Łatwiej jest pisać niż mówić. Mówić jest trudno, na szczęście nikt z kumpli nigdy nie pytał mnie o szczegóły. Pytania o szczegóły zadawały tylko koleżanki. Wtedy uciekałem od odpowiedzi.
Post scriptum 2: Najciekawszym opisem porodu, jaki słyszałem od mężczyzny, był poród odebrany przez znajomego na schodach przed szpitalem. Poród nieznanej mu kobiety. Nie opowiadał wtedy jednak o emocjach.
Post scriptum 3: Odpowiedzi ojców na podobne pytania jeżeli kogoś to interesuje są m.in. tu i tu (niestety po angielsku) a tu „The Rumble in the Jungle”.