O, bakłażany już są! – powiedział Tymcio patrząc przez okno na bażanty.

Menu & Search

A ty co powiesz, gdy uciekinier ze szpitala psychiatrycznego zapyta Cię o haszło?

uciekinier

Pani Halina tę mrożącą krew w żyłach historię przeżyła w wieku 57 lat. Stała akurat na przystanku autobusowym, czekając na podmiejski. Było kilka minut po dwudziestej, zapadał zmrok, jednak dopiero gdy zorientowała się, że po drugiej stronie ulicy znajduje się szpital psychiatryczny, poczuła lęk. Wtedy nie wiedziała, że jej historię będę opowiadał wiele lat później znajomym, ani że opiszę ją na blogu. Oddajmy jednak głos pani Halinie:

Jezus Maria, pomyślałam, gdy zorientowałam się, że naprzeciwko jest szpital dla psychicznie chorych. A gdyby taki wariat uciekł stamtąd i mnie zaatakował, to co ja bym zrobiła? Sama jestem na tym przystanku, ciemno już, wokół żywej duszy, nie ma nawet kogo po pomoc wołać. Stoję tak zaniepokojona własnymi myślami i wtedy… patrzę, a tam przez płot od strony szpitala przełazi jakiś chłop i zaczyna biec w moją stronę! Serce zaczęło mi walić jak młot, zesztywniałam cała i myślę: O, Chrystusie! A on przebiega przez jednię, wpada zdyszany, opiera ręce na kolanach i dyszy, dyszy przede mną! Nagle podnosi głowę, patrzy mi w oczy i słyszę jak mnie pyta: haszło?

O, Jezusie kochany,  ja mało na zawał nie zeszłam! Patrzę na niego i myślę sobie tak: co robić, głupi jakiś, cokolwiek takiemu powiem to będzie zadowolony; przełknęłam ślinę i mówię: …jesienny liść!

On popatrzył na mnie przez chwilę jakoś tak dziwnie, odwrócił się i bez słowa odszedł na drugi koniec przystanku. Uff, myślę, udało się! Za chwilę na przystanek przyszedł jakiś inny facet, odetchnęłam wiedząc, że nie muszę stać już sama z wariatem. Słyszę nagle jak ten głupi pyta się tego nowego „czy H już szło…?” I ja się wtedy dopiero zreflektowałam, że on o autobus pytał! Ten chłop pytał czy autobus, który tutaj kursuje, już pojechał! Jezusie drogi, co ten chłop musiał o mnie pomyśleć, że pewnie głupia jakaś, psychiatryk przecież naprzeciwko, …a Jezus Maria!

  • Boskie!!!!

  • Iwona F

    hahahha, padłam! 😀

  • Patrycja

    Siedzę na sofie i czytam na komórce. Śmieje sie głośno. Obok siedzi mąż, NBA ogląda, pyta z czego ja sie tak śmieje. Czytam wiec ponownie, tym razem głośno, czytam i sie śmieje bo wiem co bedzie dalej. Po chwili obydwoje nie potrafimy już powstrzymać śmiechu :)

    A z podobnych historii. Mąż rejestruje Syna po urodzeniu. Przed nim inny ojciec, w tej samej sprawie. Imię dziecka, pyta tego „innego” pani w urzędzie. „Aleksjan” odpowiada. „Aleksjan”? dopytuje pani. Tak „Aleksjan”. Pani urzędniczka dociekliwa, ale co to za imię, jest takie „Aleksjan”? Ojciec na to, tak „Aleks Jan” 😉

    • Czad :)

      • No to ja dołoże historię z chorym kotem o imieniu Masza. Kotka chorowała od jakiegos czasu (nic poważnego, ale jednak). Zatroskana dzwonię do mojej mamy i rzucam krotko przez telefon ” Maszka jak ?” Cisza w telefonie, wiec ponawiam zniecierpliwonym glosem pytanie „Maszka jak ?”. Znowu cisza i dopiero po chwili slysze po drugiej stronie, jak moja mama pełna konsternacji, że chyba jej córka zwariowała, a może ona nie dosłyszała „dziecko ale jaki kajak? Nie mam zadnego kajaka…” . Ja tez nie bardzo wiedziałam, dlaczego mama wyjeżdza mi z jakimś kajakiem (nigdy nie pływałam), skoro ja pytam o zdrowie Maszy…. Dialog trwał jeszcze sporą chwilę, zanim zorientowałysmy się o co która pyta 😉

  • kolega mi przypomniał, że tę historię opisałem kilka lat temu na swoim dawnym blogi i też cieszyła się dużą popularnością :) ps: imię bohaterki jest zmienione.

    • M42

      Tak, też słyszałam to dawno temu, ale śmieszy nadal.

  • You made my day! 😀

  • Mistrzostwo !!!

  • :) Dobre

  • Agnieszka Janiczek

    Ha ha ha :-)

  • padłam 😀

  • a haszło to… jesienny liść!!
    już dawno nie czytałam takiego mega tekstu 😀 dzięki za umilenie tych ostatnich chwil dnia dzisiejszego 😀

  • Adrianna Włodarska

    hej :) Twój blog został nominowany do liebster blog award. Jeśli jeszcze nie brałaś udziału w zabawie to zapraszam do zapoznania się ze szczegółami tu
    http://matka-prawie-wariatka.blog.onet.pl/2015/01/30/887/

  • Marta

    Psychaitryk…miejsce pobytu ludzi oślinionych, z nożami w rękach…Cóż za stereotyp?80% tych ludzi, to ludzie nie radzący sobie z problemami i uciekających w depresję, bojących się ludzi silnych, odważnych, potrafiących poradzić sobie z problemami w odróżnieniu do nich samych tzw.”wariatów”

    • Paweł Krzysztof

      Też jedziesz stereotypem. W depresję nie da się „uciec” (chyba, że symulując, jak każdą inną chorobę). To może dopaść każdego, w każdej chwili, także tych silnych, odważnych, sławnych i bogatych. Uczone głowy nie wiedzą dokładnie skąd to się bierze. Podobnie schizofrenia, urojenia prześladowcze- to nawet „choroba zawodowa” niektórych ze szczytu drabiny społecznej. Plus alkohol oczywiście, narkotyki- tez robią z ludzi wariatów. I nie tylko menele są alkoholikami i ćpunami. Profesorowie i biznesmeni też.

  • Podobno ludzie dzielą się na tych co byli w psychiatryku, są w psychiatryku albo… będą w psychiatryku. Dodałabym czwartą grupę – tych, którzy powinni być w psychiatryku, ale z jakichś powodów kroczą poza murami :)

    Historia Pani Haliny zabawna, ale z przesłaniem – takie lubię najbardziej.

    • techniczny

      Ludzie dzielą się na chorych psychicznie i jeszcze niezdiagnozowanych.

  • Mc2

    Piękne 😀

  • Daylicooking

    kiedyś po sieci krążył tekst jak to żona męża wysłała do sklepu i kazała kupić „szczybułki” 😉
    facet dopiero w sklepie, jak mu sprzedawca podał to zrozumiał co żona mówiła: „z trzy bułki” ;)))

  • Super napisane, można się wczuć w Panią Halinę :)
    Prawdę mówiąc nie wiem co bym odpowiedział na jej miejscu.
    Albo co bym zrobił kiedy po pytaniu o autobus usłyszałbym „Jesienny Liść” :)

  • Dawid Szymański

    Strach/lęk może zmienić subtelnie percepcję procesów poznawczych. H szło, na haszło … :) To nie jest żadna druga strona, ani nic temu podobnego. To zwykły szpital dla pacjentów z zaburzeniami psychicznymi. Gdzie leczy się środkami farmakologicznymi (lub EW) o udowodnionej i potwierdzonej klinicznie skuteczności przez dziesięciolecia. Obawa przed pacjentami, a konkretnie przed kontaktami z nimi wynika z niewiedzy. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo tego, że znacie Państwo osoby z zaburzeniami psychicznymi, a nawet tego nie jesteście świadomi. Nie ma się czego bać – wystarczy zrozumieć.

    • Dariusz Olczyk

      Ludzie w brew pozorom mają się czego bać. Ty piszesz o chorobach które nie mają żadnych reperkusji społecznych. Ale są takie które mają. Wielu tak chorych ludzi leczy się na oddziałach zamkniętych w tych samych zwykłych szpitalach o których Ty piszesz że leczy się ludzi z zaburzeniami psychicznymi. Wielu przestępców morderców, gwałcicieli ucieka w ten sposób od odpowiedzialności, wolą być właśnie w takim zwykłym szpitalu zamknięci niż w więzieniu. Teraz popatrz na sytuacje opisaną. Stoi kobita sama ciemno i jakiś koleś przeskakuje przez płot. No co on robi? No ucieka z psychiatryka to dla niej wręcz oczywiste. Ucieka, no to kto jak nie wariat bo normalni ludzie wychodzą przez bramę. I być może morderca czy gwałciciel. Czy nie ma się czego bać? Czy wystarczy zrozumieć? Tu się powołam na cytat: „Czy rzeczywistość obiektywna istnieje? Czy jest subiektywną projekcją naszego umysłu?” Immanuel Kant

      • Dawid Szymański

        „Zamknięte” jak piszesz – to słowo KLUCZ. Reszta to wyobraźnia i niepokojące stereotypy.

        • Zuzanna Kochańska

          No bez przesady, jakbym stała na przystanku sama w nocy i właśnie przez płot szpitala psychiatrycznego przeskoczył koleś i do mnie podszedł to naprawdę moja pierwsza myśl nie byłaby „hm na pewno ma tylko lekką depresję”. Naturalne jest się w takiej sytuacji bać, i wręcz głupotą jest tutaj namawiać do innego zachowania. Czasem lepiej bać się więcej i postąpić ostrożniej, a potem co najwyżej wypomnieć sobie „stereotypy” niż na głupa wszystkiemu wokół siebie ufać i być otwartym na wszystkie nowe znajomości. Taka wyobraźnia jest między innymi po to, żeby nas chronić. Pani zresztą nie zaczęła biec i krzyczeć wniebogłosy, tylko zareagowała zaskakująco spokojnie.

    • Meg

      nie masz racji, jest się czego bać, zostałam zaatakowana przez chorą psychicznie dziewczynę w pracy w hotelu (dziewczyna zza granicy), dobrze, że byli przy tym inni i szybko wezwali pomoc, dziewczyna wylądowała w psychiatryku na dość długo…rodzina wiedziała o jej chorobie, ale nie żyła w zamknięciu. Niestety mogła wyrządzić krzywdę innym. Tak więc strach pani Halinki bardzo zrozumiały, a w szpitalu psychiatrycznym są różni ludzie.

  • Ewa Z-k

    kiedyś w trakcie mszy śpiewana była pieśń, w której tekście był NA CUD JONASZA, zadałam mężowi pytani: Co to jest NACUTIA? jest reporter w Polsacie JAN MIKRUTA – jak się przedstawiał usłyszałam JAMNIK RUTA

    • moja siostrzenica zapytała kiedyś mamę co to jest „smarczachusta”. wzięła to z piosenki, w której słowa idą tak: nie tłumaczą się przed nikim, smarczą w chustę Weroniki”. Nacutia nasza jednak to przebija.

    • oceanswaves4

      Z serii opowiastki kościelne, przed przekazaniem sobie znaku pokoju: POKÓJ PAŃSKI rozumiałam jako POKÓJ BAŁKAŃSKI. Byłam o tym przekonana co najmniej 8 lat.

    • Meg

      a ja przez ładnych naście lat dziwiłam się co to jest „hosanana” wysokości” i do tej pory mi to n ucieka, choć wiem, że powinno być hosanna na wysokości

  • Jasminowo

    Uliczka, którą wędrujemy regularnie ze znajomymi. Szyld obwieszczający – „sprzedaż samochodów marek zachodnich”. Miesiącami wyobrażałam sobie te zachodnie samochody… by w końcu doznać olśnienia – samochody były nie tylko z zachodu – natomiast sprzedawca nazywał się Marek Zachodnich 😀

  • No dobrze, Pani Halinka ubawiła mnie po stokroć :)

  • Pamiętam ten kawał z dzieciństwa, czyli ma na pewno przeszło 30 lat. Ale ładnie opisane :)

    • A widzisz, ja nie miałem pojęcia, że pani Halina nie swoją historię opowiada 😉

      • To się nazywa legenda miejska :)
        Mnóstwo mamy takich w przestrzeni – nie tylko medialnej.
        Dowcip „haszło” pochodzi mniej więcej z tych samych czasów, co kawał „autobusowy”:
        – Staje w Zimnej Wodzie?
        – Chyba kaczorowi.
        Albo „kolejowy”:
        – Co to za pociąg?
        – Niebieski.
        – Ale dokąd?!!!
        – Do połowy.

        • to ja

          Oraz : proszę bilet do Sącza. Do Starego? Nie, do Kaśki.

        • Tamara Zasepa

          a to tak samo mi kiedys wyszlo: pyta pasazer kierowcy: a koło kościoła staje? a ja odpowiadam: jak komu …

      • Zovi

        Na wlasne uszy je slyszalam dwa dni po zdazeniu…A linia H istniala.

  • renata lato

    TO JEST BARDZO STARY DOWCIP Z…BRODĄ krążący przed laty po całym kraju z ,tą małą różnicą ,ze na kilkakrotne,natarczywe pytanie FACETA przestraszona KOBITKA odpowiada…CZERWONY KAPTUREK ! I dziwi mnie ,że nie wiadomo czemu jakieś CIOCIE przypisują sobie autorstwo obecności w zdarzeniu ,które prawdopodobnie nigdy nie miało miejsca , poszukuiemy więc faktycznego autora tegoż DOWCIPU.

  • Pingback: Męska reprezentacja parentingu - Ojciec M.()

  • wiko woo

    bo to chyba linia K jest bohaterką: https://www.facebook.com/Gdzie-jest-linia-K-co-na-Groch%C3%B3w-tak-pi%C4%99knie-sz%C5%82a-497620197041723/. Już nie chodzi, ale kiedyś szła, teraz jako 523.

  • Genialne!! 😉

  • Przeczytałam pośmiałam się przypomniał mi się dowcip też z broda i to dłuugą. Klientka pyta w drogerii ekspedientkę: -Czy jest fafkulce?. Nie ma – odpowiada ekspedientka – to poproszę Fa w spreju.

  • Katarzyna Kulesza

    Morał: Zdecydowanie ta pani potrzebowała psychiatry ( stan lękowy, urojenia). Skoro dla niej pacjenci z nerwicą, lękami czy depresją to wariaci ( mimo, że to często ludzie po życiowych traumach i mają podstawy do takiego stanu) powinna od tej pory zacząć myśleć o sobie per wariatka.

  • jesienny liść … a akcja działa się chociaż w lipcu? kocham panią pani halino!

  • Pingback: legenda miejska | mdobrogov's blog()

Type your search keyword, and press enter to search