Wychowanie przez zabawę
Cała moja przygoda z Rodzicielstwem przez zabawę zaczęła się niedawno od książki o takim samym tytule autorstwa Lawrence’a J. Cohena.
Rodzicielstwo przez zabawę jest podejściem do wychowania (ale także terapii dzieci i rodzin) które nie tylko wzbudza moje zainteresowanie ale jest też jedyną koncepcją, którą – jak na razie – przyjmuję w całości. Jest to podejście nie tylko spójne i wiarygodne ale też w mniejszym lub większym stopniu znane każdemu chyba rodzicowi, nawet jeżeli nigdy wcześniej nie słyszał o żadnych koncepcjach psychologicznych.
Jest to nie tyle metoda wychowawcza, ile sposób myślenia o dziecku i jego świecie. W świecie dziecka zabawa jest podstawową formą komunikacji z otoczeniem – zabronić dziecku zabawy to tak jak zabronić mu mówić! Już Chris-o-poranku (prosto z Cicely na Alasce w okręgu Arrowhead) mówił, że człowiek pozbawiony mowy skazany jest na samotność.
Aby w pełni bawić się z dzieckiem trzeba zejść na dywan (dosłownie), do jego magicznego świata i zanurzyć się w nim aż po uszy, oderwać się od świata dorosłych i poświęcić w pełni zabawie, w której to dziecko przewodzi, a nie rodzic. Bo o to własnie chodzi w Rodzicielstwie przez zabawę, że trzeba ciągle podążać za dzieckiem, a przede wszystkim za jego śmiechem.
Każde dziecko nosi w sobie przestrzeń która powinna być wypełniona miłością, bliskością, kontaktem fizycznym, empatią i pocieszeniem. Dorastanie jest wysiłkiem, które ciągle opróżnia tę przestrzeń i zadaniem rodzica jest stale dbać aby była ona pełna i właśnie zabawa jest najlepszym sposobem na zapełnienie tej przestrzeni.
Dzięki zabawie dzieci nie tylko budują relacje ale też przepracowują ważne problemy. Pierwsze lata życie dziecka to dla niego trudny okres ciągłych frustracji – nie potrafi chodzić, nie potrafi powiedzieć, co chce powiedzieć, potyka się, przewraca, zrzuca ksiązki z półki na głowę, przytrzaskuje palce drzwiami łazienki. Zabawa z rodzicem to świetny sposób na odwrócenie ról, więc jeżeli jest okazja, to należy przy dziecku potknąć się i spektakularnie przewrócić! Następnie potknąć się jeszcze raz i zapłakać przesadnie. Nic tak nie śmieszy dziecka jak rodzic, który teatralnie upada, zanosi się płaczem i znowu upada. Jest to nie tylko zabawne ale pozwala dziecku obniżyć jego poziom frustracji i dzięki postawieniu w uprzywilejowanej pozycji względem dorosłego odbudować jego pewność siebie. Żadne słowa rodzica nie mają aż takiej mocy.
Rodzicielstwo przez zabawę wyklucza jakiekolwiek kary (nie mówiąc już o karach cielesnych, rzecz jasna). Kary nie mają zadnych dobroczynnych skutków, są niszczące w dalszej perspektywie. Wyklucza także dyscyplinę, a właściwie nie tyle wyklucza, co zamienia ją w zabawę! Rodzicielstwo przez zabawę nie wyklucza jednak takich zabaw jak zabawa w wojnę – wręcz przeciwnie, rzadko bo rzadko, ale traktuje tę zabawę jako znakomitą okazję do przepracowania takich tematów jak przemoc i władza.
W rodzicielstwie przez zabawę jedną z najważniejszych zasad jest zasada “podążania za śmiechem dziecka”. Śmiech zaraża, a śmiech dziecka zaraża podwójnie. Jeżeli można przejść przez wychowanie dziecka śmiejąc się z nim jak najwięcej, a przy tym wychowując i pomagać dziecku mierzyć się ze światem to nie warto z tego rezygnować. Tak sądzę.