Czasy gdy dzieci spijały pianę z piwa taty
Mój tata lubi piwo. Lubił je także gdy byłem mały. Przelewał je z butelki do szklanki w sposób, który powodował powstawanie kilkucentymetrowej pianki. Smak tej pianki towarzyszy mi do dziś, bo pianka ta była moja, stanowiła moją część tego piwa i mogłem ją zawsze wypić w całości pod warunkiem, że nie piłem samego piwa.
Dzieciaków takich jak ja pewnie było tysiące, wśród moich znajomych każdy niemal miał prawo spijać pianę z piwa. Było to trochę jak zaproszenie do świata dorosłych, jak puszczenie oczka do dziecka. No i było to smaczne.
Gdy kilka miesięcy temu na spotkaniu blogerów zapytałem innych ojców, czy pozwalają dzieciom pić pianę z piwa to nikt nie odpowiedział a jedna osoba uznała to nawet za drażliwy temat. Nie drążyłem tematu choć miałem ochotę powiedzieć: ludzie, co z wami, czy nagle wszyscy staliśmy się aż tak porządni, że nawet takie pokoleniowe doświadczenia stają się tabu jeżeli tylko dotyczą naszych dzieci?
Świat się zmienia, smak także, jednak piana z piwa nadal smakuje mi tak jak wtedy gdy byłem mały, a moja Olka uwielbia zanurzyć jeden paluszek w szyjce butelki i smakować to, co udało jej się wyłapać na opuszek palca. Zastanawia mnie ilu ojców robi to samo i ilu udaje, że tego nie robi.
Chyba tylko dzieci powiedziałby prawdę o tym jak to teraz jest. Takie czasy nastały.
PS: Uprzejmie uprzedzam, że nie wyrosłem na pijaka, ani nawet na alkoholika. Świat się nie zawalił. Urazy w sercu do taty nie czuję. Mile wspominam to spijanie piwnej piany, a wszystkich, którzy uznają to za drażliwy bądź wątpliwy moralnie i wychowawczo uczynek serdecznie pozdrawiam i mówię – na zdrowie!
Pingback: Ze Źrodeł #47 » Kuba Osiński()