O, bakłażany już są! – powiedział Tymcio patrząc przez okno na bażanty.

Menu & Search

Człowiek sukcesu

Rankingi ludzi sukcesu nie układa się według jakości ich życia rodzinnego ale według władzy i majątku. Na okładce poczytnego pisma nie znajdzie się pan Nowak, wspaniały ojciec Jasia i wątpliwej klasy hydraulik, ani pani Kowalska – do rany przyłóż matka Andżeliki i ceniona sprzątaczka (z drobną tylko skłonnością do kleptomani).

Praca czy rodzina

Potrzeba dążenia do najwyższych szczebli kariery i do zasobniejszego portfela przysłania czasem ważniejsze wartości. Co prawda ośmiu na dziesięciu statystycznych Polaków uważa, że rodzina jest najważniejsza a życie zawodowe za najważniejszą wartość uznaje tylko 21%, jednak gdyby spojrzeć na listę poradników w księgarni okazałoby się, że poradniki dotyczące sukcesu zawodowego zajmują kilkakrotnie więcej miejsca niż poradniki dotyczące udanego życia rodzinnego.

Kilka dni temu w pierwszym programie Polskiego Radia słuchałem audycji o bezdomnych z Poznania, wśród których przybywa osób z wyższym wykształceniem. Jeszcze niedawno mieli rodzinę, dom, spłacali kredyty i wspinali się po szczeblach kariery. Praca była dla nich najważniejsza i gdy nagle ją stracili dostrzegli, że wokół nie ma już nikogo, kto pociągnąłby ich ku górze. Żona odeszła, dzieci wraz z nią, został kredyt zbyt duży aby go spłacić. Zostali sami na dole drabinki społecznej. Jednak ich upadek w skutkach niewiele się różni od zastania samemu na samej górze tej drabinki – samotność tu i tam jest równie dojmująca.

To zawsze mnie wzrusza gdy rozmawiający ze mną mężczyzna użala się nad tym, że ciężko i długo pracuje, i nie ma przez to czasu dla rodziny. Poświęca się bardzo dla swojego dziecka starając się aby miało wszystko – od markowych butów po iphona i skuter. Zostaje po godzinach w pracy, bierze udział w kursach doszkalających, robi MBA. I płacze, że dla rodziny nie wystarcza mu czasu

Dbałość o szwy w kroku

Nie jestem fanem Steva Jobsa podziwiam za to Mariusza Wlazłego, który odpuścił grę w reprezentacji Polski aby mieć więcej czasu dla rodziny. Bardziej inspirują mnie zwykli ludzi pracujący na swój sukces rodzinny niż ludzie pracujący przede wszystkim na sukces zawodowy.

Odnoszę wrażenie, że próba osiągnięcia sukcesu zawodowego i rodzinnego jednocześnie jest jak stanie w sporym rozkroku – trzeba bacznie uważać, żeby szwy w kroku nie puściły.

Człowiek sukcesu

W sukcesie zawodowym niema nic złego, przeciwnie, jest to powód do dumy. Tylko że sukces często wymaga wyrzeczeń, a ten zawodowy najczęściej odbija się na rodzinie. Przynoszenie pracy do domu, wyrabianie kolejnych nadgodzin, weekendowe wyjazdy szkoleniowe to opowiedzenie się za pierwszeństwem sukcesu zawodowego nad rodzinnym. Jeżeli komuś na tym zależy to nie ma problemu. Gorzej, jeżeli zapominamy, że zależy nam przede wszystkim na rodzinie.

Pytanie, jaki sukces sami wybieramy i czego od nas oczekuje rodzina? 

  • Ano właśnie, codziennie miewam takie dylematy. Tzn mniej więcej rok temu skumałem co jest ważniejsze. Czasem spoglądam na ulicy jak faceci w moim wieku jadą nowiuśkim dwudrzwiowym BMW i myślę sobie, że wolałby je mieć zamiast mojej 10 letniej Toyoty. Ale później sobie myślę, że mam coś ważniejszego, a BMW kupię sobie jak jeszcze trochę pozapier..

    Ciężko jest dać dzieciakom miłość i czas i harować po 12 godzin. W ciągu ostatnich miesięcy poświęciłem pisanie na bloga na rzecz dzieci. Doszliśmy do momentu w którym samo pisanie zabierało czas, który moglibyśmy spędzić na wspólnych wygłupach.

    Jakby nie patrzeć… mamy dylematy, wszyscy. Jedni mają łatwiej, drudzy trudniej. Ale zamieniać rodzinę i najlepszy czas naszych dzieci na robotę? Nie. Czasem jestem w pracy człowiekiem, który się nie układa, denerwuje i walczy o swoje. Wolę być uznawany za nadmiernego krzykacza w pracy przez współpracowników, niż być uznawanym za przeźroczystego przez moje dzieci.

    • Chciałem coś napisać, ale ktoś był szybszy:) – > just make it clap!:)

    • Zrobiłeś coś, o czym pewnie wiele osób myśli ale za bardzo martwi się konsekwencjami. Mnie przed podobną decyzją wstrzymują nasze wspólne, moje i M., plany dotyczące rodzinnej działalności, na którą musimy najpierw zarobić.

      Wydaje mi się jednak, że obok wciąż rozdymającego się konsumpcjonizmu, który nakazuje mieć wszystko co niezbędne i zbędne, co raz mocniej uwidacznia się potrzeba zwolnienia i otrzeźwienia, choć ten drugi trend jest nadal ledwie zauważalny.

  • Bardzo mądry tekst z niezwykle trafną metaforą pogodzenia sukcesu zawodowego i rodzinnego. Temat bardzo aktualny, jest mi w pewien sposób bliski. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego historie ojców i matek, którzy decydują się podążać za sukcesem zawodowym kosztem życia rodzinnego tak mnie poruszają i… drażnią. Staram się ich zrozumieć, a jednocześnie stukam się w czoło myśląc, że coś może być ważniejsze od bliskich osób. Tłumaczę sobie za każdym razem, że życie nie jest takie czarno-białe…

    • Dzięki, Iga, za opinię. Dla mnie historie, które przywołujesz są przestrogą aby nie obierać takiego kierunku. Najważniejsze to odkryć, na czym NAM zależy i robić później swoje, Choć to nie zawsze jest łatwe.

  • Ja już dawno to dostrzegłem – powstał nawet wpis, o ironio z tytułem „To, co najważniejsze w życiu”. Ale czasem to nie pogoń za sukcesem, ale walka o przetrwanie sprawia, że nie ma nas tam, gdzie powinniśmy być – z rodziną. Jedno jest pewne, to co najcenniejsze, jest zawsze bliżej niż nam się wydaje…

  • Iza

    Świetny wpis. Mnie też wzruszają takie sytuacje, ale nic się na to na razie nie poradzi. Trzeba harować, żeby coś mieć……Może kiedyś będzie lepiej. I nie będzie trzeba wybierać pomiędzy czasem z dziećmi czy pracą.

Type your search keyword, and press enter to search