To jest już rytuał, stały element dnia, jednak mam wrażenie, że ocieramy się w tym o jakąś reminiscencję czasów pierwotnych, kultywując niejako plemienne zwyczaje. Bo do czego porównać mój codzienny taniec z Olką, podczas którego wymachuję kompulsywnie rękoma, podskakuję jak na węglach i śpiewam jakbym w zapomnianym języku prosił o deszcz?
Continue Reading